W sobotę byłem na bazarku i kupiłem 2 kilo węgierek na powidła. W domu okazało się że do rondla (nasypałem śliwek z czubkiem) wchodzi mi raptem 1,5 kilograma więc reszta została zjedzona ;)
Kupiłem tak smaczne śliwki że nie potrzebowałem dodać ani grama cukru. Umyłem i wydrylowałem (znaczy się pozbawiłem pestek) a potem dusiły się na najmniejszym gazie 3 godzinki. Przy czym jak widać powyżej sok był na bieżąco odbierany ;)
Przy takim podpijaniu soku podczas duszenia powideł i 1,5 kilo śliwek wyszło mi tylko 3 i 1/2 słoika (250 ml) powideł.
Podczas robienia konfitury kluczowym momentem jest gdy sok już odparuje i jest go bardzo mało. Wtedy cukier ze śliwek zaczyna się karmelizować i przypalać jak tylko na dłuższa chwilę się przestanie mieszać. Nie znaczy to że musimy ostatnią godzinę śliwki mieszać non stop, ale mieszamy naprawdę często co 2-3 minuty inaczej będziemy mieli śliwki karmelowo gorzkie zamiast kwaśno słodziutkich.
Czy się opłaca samodzielne robienie powideł?
Moim zdaniem zdecydowanie tak. Warto poświęcić trochę czasu na mieszanie w garnku bo zyskujemy na smaku, cenie i wiemy co jemy.
Przy cenie 1,50 pln za słoik mamy pewność że nie ma w nim sztuczniaków typu syrop glukozowo fruktozowy, substancji zagęszczających i żelujących, oraz rozpuszczonych enzymami ogonków czy pestek.
Marku, tylko po co spijać ten sok ? Ja wiem, że jest pyszny, ale wolę pozwolić żeby woda odparowywała powoli sama a cały smak jednak pozostał w powidłach :)
Niewątpliwie masz rację, że jak by cały sok odparować to powidła potem były by bardziej esencjonalne… Ale jak tu sobie teraz odmówić tych kilkunastu łyżek przyjemności?
Silną wolę ćwiczę na innych frontach, w kuchni lubię ulegać swoim żądzom :)