Uzależniony od jedzenia

Niestety nie pomnę już teraz gdzie to przeczytałem, ale coraz bardziej wierzę że część z nas jest jedzenioholikami.

Dlatego tak trudne jest odchudzanie, bo nie można jedzenia rzucić całkowicie. Człowiek ciągle się kaleczy uzależnieniem.

Weźmy takie papierosy rzuciłem (może nie z dnia na dzień jak mój dziadek) ale dość skutecznie, bo przez 15 lat nic nie paliłem, a teraz pociągam co jakiś czas fajeczkę. Weźmy alkoholika Ci niepijący sami o sobie mówią że są trzeźwymi alkoholikami.

Jak zostać nie jedzącym obżartuchem? Nie da się :(

To właśnie według mnie jest największym problemem chudnięcia, nie dieta, nie ćwiczenia, ale ta potrzeba posiadania silnej woli mówiącej za każdym razem „walcz z uzależnieniem”.

Jedzenia nie rzucisz jak papierosów czy wódy, będzie cię ciągle kusiło. Musisz się nauczyć dawać kilka razy dziennie odpór pokusie, kilka razy dziennie walczyć z samym sobą żeby stracić głupie kilkadziesiąt gram.

To męczące i pewnie dlatego tak wiele osób się poddaje.

Po dwóch dniach świąt mam pół kilo więcej, ale w diecie miałem zapisane żeby się obżerać. Teraz za to na 3 dni znika mi z posiłków 2 grupa diety czyli kasza chleb i inne cukry. (ale warto było)

Życie z wagą kuchenną

Ciekawe bo całkiem nieźle znoszę ograniczenia wprowadzone przez stosowanie diety.

Znów bardziej brakuje mi smalcu niż czekolady, choć byłem przekonany że to właśnie słodyczy będzie mi brakować najbardziej.

Najciężej zachować czas spożywania posiłków, ledwie się człowiek weźmie za robotę a tu już termin karmienia przeoczony… Najgorzej wypada posiłek około 14-tej ciągle nie wiem czy już był czy ma być :(

Waga kuchenna stała się Czytaj dalej

Dieta – brak wyników

Tak wiem, słaby tydzień to mało żeby przy rozsądnej diecie jakiś znaczący ruch się pokazał. Niby pół kilo mniej ale to za przeproszeniem jedna wizyta w wychodku załatwia. Bardziej istotny jest 0,5% spadek zawartości tłuszczu on jak do tej pory raczej nie spadał, wody mi za to jakoś przybyło.

Kupiłem sobie zabawkę pomiarową kaliper się nazywa, Czytaj dalej

No to dziś bal

Dojrzałem :]

Mam wyznaczony cel 112 kilo, czyli 125 kostek masła w dół.
Będzie się działo! Będzie skuteczniej niż w deklaracji odchudzania rok temu bo dieta już leży obok mnie napisana od nowa. Zasady podobne jak poprzednio ale inne wartości poszczególnych składników mam teraz. Cóż latka lecą i metabolizm się zmienia.

tiramisu, torcik wz, cappucino, kremówka, bajderka, napoleonkaCo prawda po diecie sprzed 6 lat pozostało wspomnienie „jestem królikiem” ale czuję sam że nadszedł czas coś ze sobą zrobić. Zobaczymy jak będzie, motywacja mniejsze niż kiedyś, nie przewiduję jakiejś spiny, ale damy radę na spokojnie.

Jeżeli będę trzymał poprzednie tempo zrzutu to za mocny rok będzie po temacie. Docelowo zostanie więcej niż po ostatnim spadku ale podobno przybyło mi mięśni i bez ich degradacji ciężko by było sensownie zejść niżej.

Tak czy inaczej koniec gryzienia się i ucieczki od bloga bo drażnił tym co smaczne i smutek nieuniknionego wprowadzał. Dziś żrę ciastka a od poniedziałku zobaczymy jak mi z nowa dietą będzie.

Zapowiada się też prawdopodobnie trochę rewolucji w warsztacie i całym otoczeniu, bo chyba zaczyna mi „mienie wszystkiego pod ręką” przeszkadzać. Coraz częściej myślę o minimalizmie i przestrzeni. Budzi się we mnie coraz większa potrzeba odpoczynku od komputera i wszelkich ekranów, więc może w końcu nastąpi mobilizacja i weekendy będą na zielono może agroturystyka jakaś?

Jak nic wychodzi mi że dopadł mnie syndrom wieku średniego, w końcu czas najwyższy ileż to można być młodzieńcem :>

Ciekaw jestem czy coś będę pisał o tym co jem, czy powstanie tu tylko dziennik kilogramów? a może w ogóle w diabły rzucę blogowanie?

Pocieszające w nowej diecie jest, że raz na dwa tygodnie będzie rum bo skoro można to nie wolno sobie odmawiać :)

Zapowiada się ciekawe jutro…