Dojrzałem :/
Skończę tylko słodycze co mam w domu i zaczynam chudnąć :) no dobra bądźmy realistami, jeszcze jakaś W-Z tka się trafi do niedzieli, świeżutkie skwareczki na pachnącym chlebku i kilka innych szaleństw.
Moja dieta to nie jest jakiś dramat, głodnym się nie chodzi, tyle że jest praktycznie bez tłuszczu i cukru i właśnie ten brak mnie smuci.
Stres nie stres, po 3 latach puchnięcia czuję że muszę zrzucić parę kilo które przybyło w wyniku zażerania stresu początkowo, a potem w wyniku kulinarnej rozpusty. Powiedzmy że zgubię jakieś 20-25 kilo. Czas już jest właściwy skoro dobijam do 130 cm w obwodzie ;) których przekroczyć nijak nie chcę. To jednak wiocha jak w sklepie zamiast gaci szuka się spadochronu :D
Plan jest prosty, mam zapiski skutecznej diety (efekty na wykresie niżej) którą stosowałem 3 lata temu więc wiem co mam jeść i ile. Zresztą jak coś będzie nie tak, to poszukam pana Maćka co mnie wtedy tak skutecznie prowadził i zapewne znów poratuje mnie wiedzą.
Wobec powyższego zapowiada się dłuższy „chudy” cykl na blogu, chyba że takie dietetyczne gotowanie nie będzie mnie już kręcić i blog się zmieni.
Jak widać na wykresie diety w roku 2010 zgubiłem 15 kilogramów w 6 miesięcy, ponieważ jestem starszy, grubszy itd. to tym razem zamierzam zgubić 20 kilogramów do nowego roku.
Aż sam jestem ciekaw czy się znowu uda…
Będę ważyć się co 2 tygodnie żeby uniknąć stresu wahaniami wyników, więc jeśli kogoś interesuje czy moja dieta działa zapraszam za 3 tygodnie ponownie.
Trzymam kciuki, wiem, że dasz radę :)))
Powodzenia
Fajnie! :-)
Nie będę sama :-) Wrzucaj jakieś fajne przepisy na dania dietetyczne, bo nie chce mi się szukać po sieci ;P
TRZYMAM KCIUKI.
No jak narazie testuję jakieś magiczne proszki na odchudzanie bo nie mogę znaleźć księgi mądrości z warunkami poprzedniej diety :/ Zachodzi niestety podejrzenie że została zutylizowana przy świątecznych porządkach, wtedy znów mnie czeka spotkanie z dietetykiem. Żeby coś zacząć robić (i coby zapał nie zgasł) to łykam jakieś różowe chromy i ananasy w proszku. Tylko patrzeć jak zacznie mi błyszczeć to i owo Zobaczymy czy pigułki na chudnięcie mogą być choć trochę skuteczne.
No nie świruuuuj ze wspomagaczami. Nie są potrzebne. Wejdź na jakikolwiek licznik kalorii w sieci i przez kilka dni spisuj to, co zjadasz w trakcie dnia – bez zmieniania potraw i przyzwyczajeń.
Na koniec dnia sprawdzaj ile w sumie zjadłeś. Samo z siebie wyjdzie, co robisz nie tak. Może nieregularnie, może raz więcej raz mniej – a powinno być codziennie równo w tej samej godzinie. Później powoli wprowadzaj modyfikacje. I przyzwyczajaj organizm, że dostaje pokarm w ilości 250-300kcal ale O TEJ SAMEJ GODZINIE i w TEJ SAMEJ WIELKOŚCI kalorycznej.
Tak się u mnie zaczęło. 4 dni spisywałam normalne jedzenie. Człowiek jest dobrym obserwatorem i potrafi wyciągać wnioski z błędów.
I zastosowałam się do tej zasady: 5 posiłków, z czego największy o 18:00 i 450kcal. Zresztą zasady złote są u mnie na blogu.
A co kiedy przestaniesz być pod opieką dietetyka? Znów powrót do tego co było?