Telefonowa focia z mojego twittera ale smak był wart utrwalenia.
Dobra ostra oliwka piri piri położona na delikatnym smalcu z kaczki to coś pysznego, kompozycja składników niosąca nadzieję na lepszy czas. Smak tak się komponuje że nawet solić ani odrobiny nie trzeba. Jak dla mnie magię smaku roztacza smalec z kaczki gładko rozpływający się w ustach (lepiej niż najdelikatniejsza czekolada).
Jak niektórzy wiedzą od stycznia pracuję w fabryce. Niby się nie spocę przy tej robocie, ale rozwiązuję problemy gromadzące się od kilku lat. Efekt arbajtu w fabryce jest taki że jak w domu coś fajnego do jedzenia zrobię to na szybko obfotogafuję i siły się kończą.
Stos przepisów do wprowadzenia rośnie a na blogu posucha… kurcze to nie tak miało być. Jedyna nadzieja że od marca się zmieni i będę dojeżdżał do fabryki tylko 2 dni w tygodniu. Zaoszczędzi mi to 6 godzin tygodniowo więc częstotliwość pisania postów się zdecydowanie poprawi.
Praca w fabryce jednak dała mi nowe spojrzenie na bloga, nabrałem innej perspektywy i już nie jestem tak zadowolony z jego wyglądu. Zapewne jak stosik przepisów się zmniejszy to posiekam i zmiksuję wygląd bloga, odchudzę go nieco żeby się szybciej ładował i miał mniej nieprzydatnych elementów. Zobaczymy czy nowa odsłona będzie jak pyszna szarlotka czy wyjdzie niestrawna klucha i trzeba będzie bloga rozwałkować na nowo.
znalazłam przepis na kacze nogi w winnej marynacie. Kacze odnóża mam, wino też się znajdzie. Więc do dzieła. o wynikach doniosę,