Zupełnie nie wiem jak ludzie mogą się stołować na mieście. Wczoraj pizza, dzisiaj chińczyk, jutro kebab. Remont dopiero się zaczyna a ja mam już serdecznie dość gotowego żarcia na telefon.
Nie mam pojęcia jak niektórym się udaje żyć na fast-foodach.
Generalnie to remont kuchni jest największym wyzwaniem w domu cywilizowanego człowieka. Miliony sprzętów, pudełek, saszetek, torebek, słoików, serwetek i innych kuchennych akcesoriów muszą być przemieszczone. Człowiek pozbawia się normalnego miejsca przygotowywania posiłków (w moim przypadku spożywania też). Niby mała kuchnia przymykając oko 20 metrów ścian (za szafkami nie maluję) a 5 litrów farby wyszło i wciąż mało bo na suficie dalej coś przebija.
Miało być szybkie przepędzlowanie , rozwinięcie wykładziny, a wyszło jak zawsze :/ Ruszyłem purchla szpachelką i pół sufitu odpadło, niby fajnie ale drugie pół sufitu za diabła oskrobać się nie chce.
Apokalipsa jakaś normalnie wszystko stoi na głowie.
Mam nadzieję ze uporam się z remontem do końca tygodnia bo idzie zwariować z tym malowaniem i wymianą podłogi. Jak nic trzeba będzie sowicie opić odświeżoną kuchnię żeby remont szybko nie powrócił.
PS.
Jak byłem po farbę to kurier zostawił awizo na „dary losu”, normalnie aż pękam z ciekawości co mnie w tym tygodniu spotka jeszcze, zwłaszcza że nadawca kryje się za słowem „Maraton”.
Mam tylko cichą nadzieję że nie oszaleli i nie chcą żeby 130 kilo turlało się na 42 kilometry?
BTW Swoją drogą to jakiś program odchudzania zdecydowanie by mi się przydał.