Niestety nie pomnę już teraz gdzie to przeczytałem, ale coraz bardziej wierzę że część z nas jest jedzenioholikami.
Dlatego tak trudne jest odchudzanie, bo nie można jedzenia rzucić całkowicie. Człowiek ciągle się kaleczy uzależnieniem.
Weźmy takie papierosy rzuciłem (może nie z dnia na dzień jak mój dziadek) ale dość skutecznie, bo przez 15 lat nic nie paliłem, a teraz pociągam co jakiś czas fajeczkę. Weźmy alkoholika Ci niepijący sami o sobie mówią że są trzeźwymi alkoholikami.
Jak zostać nie jedzącym obżartuchem? Nie da się :(
To właśnie według mnie jest największym problemem chudnięcia, nie dieta, nie ćwiczenia, ale ta potrzeba posiadania silnej woli mówiącej za każdym razem „walcz z uzależnieniem”.
Jedzenia nie rzucisz jak papierosów czy wódy, będzie cię ciągle kusiło. Musisz się nauczyć dawać kilka razy dziennie odpór pokusie, kilka razy dziennie walczyć z samym sobą żeby stracić głupie kilkadziesiąt gram.
To męczące i pewnie dlatego tak wiele osób się poddaje.
Po dwóch dniach świąt mam pół kilo więcej, ale w diecie miałem zapisane żeby się obżerać. Teraz za to na 3 dni znika mi z posiłków 2 grupa diety czyli kasza chleb i inne cukry. (ale warto było)